znalazłyście dzisiaj coś pod poduszką? Bo ja nic :(- mąż już jakiś czas temu ogłosił, że w tym roku z powodu naszej sytuacji finansowej Mikołajki są odwołane...
Dlatego właśnie dzisiaj chciałabym ogłosić recenzję jednego z naturalnych kosmetyków, które dostałam do testowania od sklepu Organicum (post o tym tu), bo paczka od nich była dla mnie jak Mikołajki i Gwiazka w jednym :). A mianowicie chodzi o peeling do ciała. Minęło prawie dwa tygodnie od czasu, gdy wpadł w moje ręce i użyłam go 4 razy. Wydaje mi się, że jest to wystarczający czas, by móc ocenić działanie peelingu. Niemniej jednak przyznaję, że chciałam również, aby wziął on udział w akcji "Jesienne umilacze".
Peeling do ciała z trzciną cukrową, linia Hawaiian Spa,
Alba Botanica
Założenia marki:
Alba Botanica to firma produkująca naturalne, wegetariańskie kosmetyki nie testowane na zwierzętach. Nie zawierają parabenów, barwników, glikoli, olejów mineralnych, PEG-ów, pochodnych formaldehydu i innych szkodliwych substancji.
Kosmetyki z linii Hawaiian Spa to prawdziwa esencja zmysłowych hawajskich wysp: naturalne roślinne aminokwasy i witaminy pozyskane z tropikalnych roślin, orzechów kukui i makadamii oraz wodorostów. Proste receptury i wyrafinowane składniki, które zachwycają egzotycznymi zapachami.
Opis producenta:
Peeling skutecznie oczyszcza i pielęgnuje szorstką i wysuszoną skórę. Enzymy z trzciny cukrowej rozpuszczają martwe komórki naskórka, podczas gdy krzemowe granulki delikatnie złuszczają mechanicznie, wygładzając skórę. Optymalna pielęgnacja ciała odbywa się następnie dzięki odżywczym właściwościom miodu i olejków z tropikalnych orzechów: kukui i makadamii oraz migdałowego i słonecznikowego. Produkt ma bardzo bogatą konsystencję, dobrze oczyszcza, a zawarte w nim olejki pozostawiają skórę przyjemnie nawilżoną i lekko natłuszczoną, tak że nie ma potrzeby stosowania balsamu do ciała, choć to zapewne kwestia indywidualnych preferencji i rodzaju skóry. Bardzo miły słodkawo-miodowy zapach.
Skład:
Helianthus Annuus Oil, Saccharum Officinarum Extract, Silica, Aleurites Moluccana (Kukui) Seed Oil, Macadamia Ternifolia Seed Oil, Honey, Tocopherol , Fragrance
czyli olej słonecznikowy, olej kukui (regeneruje skórę podrażnioną, roślina typowa dla Hawajów), olej macadamia natłuszczające skórę oraz odżywczy i nawilżający miód. W peelingu tym granulki są krzemowe, a nie cukrowe, czy solne. Do tego ekstrakt z trzciny cukrowej (zawierający złuszczające kwasy AHA) działający jak delikatny peeling chemiczny.
PS. okres trwałości po otwarciu wynosi 12 miesięcy.
Cena/wydajność:
43zł za 280g (można kupić tu), wydaje się drogo, ale inne naturalne kosmetyki kosztują podobnie lub więcej za tak dużą pojemność (marki jak AA Eco czy Ava). Wydajność typowa dla peelingów do ciała, czyli zawsze mogłaby być większa ;). Po 4 użyciach ubyło mi może z 1/5 opakowania.
Opakowanie:
Standardowy plastikowy słoiczek, ale dla mnie kolory opakowania przywodzą na myśl wakacje w tropikach. Teraz podobno są nowe opakowania, jeszcze bardziej kolorowe, bo z dodatkiem koloru koralowego ;). Jeżeli trzymamy pod prysznicem to od wilgoci delikatnie odchodzą brzegi naklejki, ale nie jest to bardzo widoczne.
Zapach:
Pierwsze, co rzuciło mi się po otwarciu opakowania to niezwykle słodki i intensywny zapach- mi się kojarzy z karmelem lub syropem cukrowym. Zapach ten roznosi się po całej łazience podczas użycia i dosyć długo utrzymuje się na skórze. Jeżeli ktoś jest baaardzo wrażliwy na zapach, np. kobiety w ciąży, to jednak odradzałabym tak intensywnie pachnący kosmetyk.
Konsystencja:
Konsystencja nie jest bardzo tłusta, raczej galaretkowata z zatopionymi małymi, ale ostrymi drobinkami. Dzięki temu nie przelewa się przez palce podczas wydobywania i nakładania. Dopiero po roztarciu na skórze robi się bardziej płynna.
Działanie:
Peelingu użyłam 4 razy, gdyż peelinguję się średnio 2 razy w tygodniu. Dwa razy po prysznicu użyłam balsamu do ciała, a dwa razy nie nakładałam już nic na skórę, żeby sprawdzić faktyczne odżywienie skóry przez peeling.
Jeżeli chodzi o działanie złuszczające, to drobinki są małe (mniejsze niż soli gruboziarnistej), ale ostre i nie roztapiają się pod wpływem wody (jak cukier). Do tego dochodzi działanie kwasów AHA (warto zostawić peeling na chwilę na skórze, a nie od razu zmywać). Pozwala to na całkiem porządne złuszczenie ciała łącznie z łokciami i kolanami (wiadomo, że stopy potrzebują dużo mocniejszego złuszczania, jak np. tarek). Jednak przyznaję, że większe drobinki zrobiłyby na mojej skórze lepsze wrażenie.
Jeżeli chodzi o działanie odżywczo-pielęgnujące to skóra po użyciu faktycznie jest lekko natłuszczona i mięciutka. W moim przypadku nie było konieczne natychmiastowe użycie balsamu- pomimo jesieni skóra spokojnie wytrzymała dobę i musiałam się nakremować dopiero następnego dnia po kolejnym prysznicu.
Innych działań producent nie obiecuje, a i ja nic innego nie wymagam od peelingu.
Czy kupię ponownie:
Hmm, produkt ten spełnił moje oczekiwania, jednak z uwagi na cenę przyznaję, że nie będzie to niezbędnik na stałe goszczący w mojej łazience.
Jako że robię peelingi dosyć często i dosyć dużo ich z tego względu zużywam, to na co dzień w zupełności wystarczy mi domowy (cukier lub sól rozmieszana z oliwą). Peeling z Alby fajnie za to by było dostać na prezent np. pod choinkę czy na Walentynki i od czasu do czasu zrobić sobie domowe spa, szczególnie że data ważności po otwarciu jest całkiem długa.
Ocena:
4+/5 (nie odejmuję jakoś bardzo oceny za cenę, gdyż takie kosmetyki po prostu tyle kosztują).
Peeling zgłaszam do akcji "Jesienne umilacze":
Zdecydowanie ten peeling stał się moim jesiennym umilaczem w kategorii: peelingi i scruby. Ujął mnie swoim zapachem (nie do odtworzenia w samorobionych peelingach, ani w innych kupnych peelingach), dzięki któremu poczułam się jak w raju, czyli na hawajskiej wyspie :). Używając go, łatwo mi przychodziło rozmarzenie się o egzotycznych wyprawach...
PS. Dziękuję serdecznie sklepowi Organicum za przesłanie mi produktu do testowania, jednocześnie zapewniam, że starałam się, aby fakt ten nie wpłynął na moją recenzję (nad podświadomością niestety nie do końca panujemy ;).
cudny kosmetyk ale masz racje troche cena wysoka:)))) swietna recenzja -pozdrawiam
OdpowiedzUsuńdziękuję :), a nie powiem,trochę mnie stresowała ta recenzja...
UsuńHawajski peeling brzmi fajnie :)
OdpowiedzUsuńSuper masz zdjęcie profilowe, cóż za uroczy Mruuuuczus:)
i taki właśnie jest :)
Usuńfajnie wygląda:D nie znałam tej firmy:)
OdpowiedzUsuńja widziałam tylko, że czasem dziewczyny z Wizażu zamawiały tę markę na iHerb, a teraz dostępna jest już częściowo w Polsce :)
Usuńmnie tez mikolajki ominely pewnie juz jestem za duza:), pozdrawiam
OdpowiedzUsuńżyczę Ci, żeby jednak Mikołaj wynagrodził Co to w Wigilię :)
UsuńPierwszy raz słyszę o tej marce:) ciekawa!
OdpowiedzUsuńbuźka
Ładne składziki :) I pewnie gdyby nie cena to bym szukała :) Zwłaszcza czytając o zapachach... Choć peeling wygląda na porządnie złuszczający (nie te które miałam do tej pory...)
OdpowiedzUsuńZawsze możesz namówić kogoś na zrobienie Ci prezentu, wtedy taka cena już tak nie doskwiera ;)
UsuńSkład bardzo przyjemny :)
OdpowiedzUsuńAle chyba wolę domowy peeling ;)
Zawsze to jakaś odmiana dla skóry :)
UsuńFajnie, że dzięki konsystencji jest taki wydajny. Zwykle połowa spływa lub wycieka z dłoni ;/.
OdpowiedzUsuńdotychczas moje domowe peelingi były tłuste i lejące, więc tez mnie konsystencja miło zaskoczyła
Usuńoj i jak tu nie kupowac! ;) te składy, opisy, ekologiczne cuda kuszą z każdej strony :D peeling wygląda baaaaardzo fajnie!
OdpowiedzUsuńoo wyglada ciekawie!:) az musze sie za nim rozejrzec!:) pozdrawiam, www.atramworld.blogspot.com
OdpowiedzUsuńNie miałam nigdy tego peelingu...:)
OdpowiedzUsuńzawsze jest ten pierwszy raz :)
UsuńMasz bardzo fajne wyniki, niejedna osoba by takie chciała mieć jak Ty...:)
OdpowiedzUsuńOby tak dalej...:)
wiesz, to jest jak uzależnienie, jak widzę, że ktoś mnie jednak czyta to chcę więcej i więcej ;)
Usuńps. nie tylko ja jestem nocnym markiem, hehe
Kurczę, żeby nie ta cena to brałabym natychmiast bo potrzebuję peelingu, a lubię mocne zdzieraki. Ja dostałam wczoraj w nocy maila, że wygrałam zestaw kosmetyków w mikołajkowym konkursie sklepu internetowego Dabur. No cieszyłam się jak dziecko bo ostatnio bardzo dbam o włosy, szkoda, że zabrałam się za nie dopiero jak połowa wypadła...
OdpowiedzUsuńGratuluję wygranej, miałaś fajny prezent mikołajkowy :). Ja bardzo lubię produkty Dabur ;).
UsuńAnuszko, do umilaczy wystarczy dodać wpis na swoim blogu i przesłać do Maliny link?
OdpowiedzUsuńna koniec (do 12.12) wysyłasz Malinie maila z linkami do wszystkich wpisów, które dodałaś w ramach akcji. Tak to przynajmniej zrozumiałam, ale zawsze możesz do niej napisać, jest pewnie bardzo zajęta ale na pewno Ci odpowie :). Ja jeszcze się nad tym do końca nie zastanawiałam...
Usuńja również nic nie znalazłam pod poduszką, ale może w Wigilię będzie lepiej;) najważniejsze, że mój "Mikołaj" był przy mnie :D
OdpowiedzUsuńcena peelingu trochę spora, ale z tego co piszesz wynika, że warto się skusić na niego ;)
Również obserwuję, pozdrawiam :*
oby nasi Mokołajowie się poprawili przed Wigilią ;)
UsuńJuż sam tytuł posta zachęca a co dopiero reszta.
OdpowiedzUsuńObserwuję i zapraszam :)
Do mnie też Mikołaj nie przyszedł :(
OdpowiedzUsuńDlaczego takie cudowne rzeczy muszą być TAAAAAAk drogie? :( To nie na studencką kieszeń!
też mnie to boli, ale powiem w tajemnicy, że niedługo będzie recenzja czegoś na studencką kieszeń ;)
Usuń