Od kilku miesięcy przestawiam się na naturalną pielęgnację (i coraz bardziej dojrzewam do kręcenia własnych produktów), ale robię to krok po kroku, produkt po produkcie. W ten sposób w mojej kosmetyczce zalega coraz mniej standardowych kosmetyków. I myślę, że moja skóra jest mi za to wdzięczna, bo wreszcie dostaje regularne dawki nawilżenia. O tych mazidłach będę pisać regularnie w kolejnych postach.
Jest jednak coś mało ekologicznego, z czego nie zrezygnuję, a mianowicie dwa leki apteczne: Isotrex i Acne-derm. I tu ważne(!) uwagi na początek:
- mówię o leczeniu dermatologicznym, przepisanym przez lekarza (choć przyznam, że odwiedziłam ich wielu i sama się w tym czasie dokształcałam, a i zostałam przy tym, który wziął pod uwagę moje sugestie ;)), tym bardziej, że jeden z leków omawianych przez mnie jest na receptę.
- jest to dosyć ciężka kombinacja przeznaczona już dla osób, których skóra przyzwyczaiła się do agresywnych leków i nie reaguje na byle co zaczerwieniem i podrażnieniem (ja zaczynałam od samych retinoidów, od kilku lat eksperymentowałam z różnymi kwasami i np. 40% kwas migdałowy nie zrobił na mojej skórze dosłownie żadnego wrażenia).
Dlaczego zdecydowałam się na taką kombinację? Bo walczy nie tylko z trądzikiem, ale z kilkoma problemami na raz:
-retinoid powinien opóźnić pojawienie się zmarszczek, a ja już taka młoda nie jestem ;)
-Isotrex jako jedyny lek niszczy sebocyty, co wiąże się z trwałym zmniejszeniem przetłuszczania skóry,
-kwas azelainowy rozjaśnia przebarwienia, które pozostały po wszelkich niespodziankach.
Dla mnie był to ogromnie ważny argument, bo nie przewiduję, żeby kuracja miała się skończyć po kilku tygodniach, tylko pewnie będę się tak smarować kilkanaście miesięcy i warto zająć się kilkoma problemami na raz.
Obecnie stosuję oba specyfiki na noc zamiennie, a na dzień porządne nawilżacze i oczywiście filtr przeciwsłoneczny. Skóra nie jest podrażniona i prawie się nie łuszczy, do tego wydaje mi się, że jest coraz mniej grudek.
PS. we wcześniejszym poście już informowałam, że zaczęłam też robić sobie peelingi salicylowe (kwas salicylowy na spirytusie), i planuję jes stosować aż do wiosny co dwa tygodnie.
Jeśli ktoś męczy się z opornym trądzikiem i próbował już wielu specyfików (tak jak ja, stosowałam również sam Acne-derm kilka lat temu), myślę że mógłby spróbować takiej kompleksowej kombinacji (retinoid, kwas azelainowy, kwas salicylowy).
A za mnie trzymajcie kciuki, obym się wreszcie tego cholerstwa pozbyła :)
PS. dzisiaj na obiad był kapuśniak... bałam się jednak, że będzie trzeba obejść się smakiem, bo ktoś się dorwał do kapusty ... koci wegetarianin :)
Bardzo przydatny post! Dzięki
OdpowiedzUsuńwww.beauty-fresh.blogspot.com
Dziękuję i zapowiadam, że to dopiero pierwszy z wielu postów o walce z trądzikiem :)
Usuńnie znam tych kosmetykow.. a kotek super
OdpowiedzUsuńTo zakładam,że nie masz jakiś poważnych problemów z trądzikiem i pielgrzymek po dermatologach za sobą- więc tylko pozazdrościć :)
UsuńUroczy kiciuś :)
OdpowiedzUsuńNaturalne sposoby są najlepsze :)
OdpowiedzUsuńNic tylko polecać ten artykuł... super
OdpowiedzUsuńnatalie wayne polska,cherry candle seks,
pornzog.pl
Bardzo inspirujący tekst! Dziękuję autorowi za tak wartościowe treści. Pozdrawiam serdecznie i czekam na kolejne publikacje!
OdpowiedzUsuńOdwiedź naszą galerię zdjęć,
blog pieprzyć,
Dowiedz się więcej o nas,
Przejdź do strony