Witam!
Z okazji nadejścia już późnej jesieni, czas wrócić do peelingów kwasowych na moją problemową buźkę.
2 lata temu używałam Glyco-A z 12% kwasu glikolowego. W tamtym roku eksperymentowałam z gotowym peelingiem z kwasem migdałowym z Clareny (chyba 40%).
W tym roku z racji eksperymentów z biochemią kosmetyczną postanowiłam sama ukręcić sobie peeling kwasowy. Na pierwszy ogień idzie kwas salicylowy. Mam zamiar rozpuszczać go w alkoholu (spirytusie) najpierw w stężeniu 10% i powoli je zwiększając. Częstotliwość zaplanowałam na cotygodniowe obdzieranko.
Wcześniej już sprawdziłam, czy nie jestem uczulona na salicylany oraz przygotowałam skórę poprzez używanie od kilku tygodni toniku 8% AHA i 2% BHA z Biochemii Urody. Mam zamiar go używać również po zakończeniu peelingów.
PS. nawet o tej porze roku nie należy zapominać o filtrach przy takich zabiegach- ja używam SVR Lysalpha SPF 50, który został mi po lecie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Cieszę się, że jesteście ze mną i czytacie moje posty.
Bardzo dziękuję Wam za każdy komentarz.
Odpowiem na każde pytanie zadane pod postem, także zapraszam do śledzenia wpisów i regularnego odwiedzania mojego bloga.